*** Żegnaj Jarku ***
Category : Wydarzenia
Dziewięć dni temu skończył 30 lat. W najbliższy weekend w gronie
najbliższych miał świętować w Zakopanym swoje urodziny. Wyjazdu w swoje ukochane Tatry nie doczekał. Wczoraj w wypadku samochodowym zginął nasz klubowy kolega, dziennikarz motoryzacyjny Super Expressu Jarek Zabiega.
Do tragedii doszło w środę ok. godziny 21.30. Jarek był pasażerem
ferrari modena. Pożyczonym, czteroletnim sportowym autem na poznańskich
numerach kierował Maciej Zientarski. Jechali ul. Puławską w stronę
Piaseczna, gdy samochód uderzył w filar wiaduktu i stanął w
płomieniach. Siła uderzenia była tak duża, że kierowcę i pasażera
strażacy znaleźli obok samochodu. Lekarze podjęli próbę reanimacji.
Zientarski walczy o życie w szpitalu. Ma złamany kręgosłup i poparzone
ciało. Jarek zginął na miejscu.
W dziennikarstwie od grudniu 1998 roku. Zaczął wtedy pracować w „Super
Expressie”. Jako młody chłopak ścigał się w radach samochodowych,
fascynował się motoryzacją.
-Od razu wiedziałem, że chcę pisać o samochodach. Na tym się znam, to
mnie kręci – tłumaczył, gdy pytałem go o dziennikarskie wybory.
Wszechstronnie utalentowany. Ciekawy świata. Wszędzie go było pełno.
Miał niespożytą energię i pełno pomysłów. Grał na fortepianie, świetnie
jeździł na nartach, był coraz lepszym tenisistą. W macierzystej redakcji
mówiono nim „nadgarstek”, bo podkręcane przez niego piłki śmigały z dużą
prędkością. W naszym klubie pojawił się trzy lata temu na Letnich
Mistrzostwach Polski organizowanych w Lublinie. Prędkości się nie bał,
ale kierował bezpiecznie i z głową. Latał po całym świecie. Na
samochodowych targach wypatrywać nowości w motoryzacji, które potem z
polotem opisywał naszym czytelnikom. Za kilka dni, jak co roku wybierał
się na salon do Genewy. -Do samolotu wsiadam tak, jak do autobusu. Bez
żadnych emocji — powiedział mi niedawno, gdy prosiłem go o rady przed
swoją podróżą do USA. Gdy rozmawialiśmy o strachu przed prędkością,
przed wypadkami, których pełno na każdym kroku, wzruszał tylko ramionami.
Żegnamy Cię Jarku i bardzo żałujemy, że już nigdy nie pogadamy o naszych
dzieciach, tenisie, działce w Wesołej i paru innych rzeczach.
Współczujemy Agacie, twojej życiowej partnerce i 2-letniej Neli, którą
osierociłeś. Trudno mi zrozumieć, że w chwili, kiedy umierałeś miałeś z
Piotrkiem popijać piwko i oglądać mecz piłkarski Polska- Estonia. A co z
twoim rodzinnym wyjazdem do Norwegii, do siostry?