Mistrzostwa Świata w Portoroż
Category : Wydarzenia
Rekordowa liczba prawie 250 dziennikarzy zagrało na tenisowych mistrzostwach
Dziennikarze grali nad Adriatykiem
Długie godziny spędzone najpierw w podróży, a potem na kortach, litry wylanego potu i tylko dwa medale polskiej reprezentacji – to bilans tygodnia 5.-12. lipca spędzonego w Portoroż (Słowenia). W tym malowniczo położonym nadadriatyckim kurorcie rozegrano 31. Mistrzostwa Świata Dziennikarzy w Tenisie Ziemnym. Nie mogło na nich zabraknąć graczy z Polski.
Polscy dziennikarze dotarli w sile 14 osób. Większość do Słowenii dojechała samochodami udostępnionymi przez Toyotę Motor Poland. Dobrym duchem ekipy ludzi mediów z Polski od samego początku był prof. Wiktor Osiatyński, na którego doping można było liczyć w każdej godzinie turniejowych zmagań. Nie zawsze to pomagało, bo i …pomóc nie mogło. Na tle tenisowych potęg: Czech, Rosji i Włoch wypadliśmy zaledwie przeciętnie. Na piętnaście sklasyfikowanych narodowych reprezentacji zajęliśmy 7. miejsce . Jak zwykle nie było mocnych na Słowaków.
Upały to dobre alibi
Gdy Niemcy przywieźli świetnego Marcusa Erdta, a w drużynie Słowenii grała Svetlana Bozicnik (SLO)zawodniczka, która zaledwie kilka lat temu przestała grać w turniejach WTA, największym blaskiem świeciły nasze panie. Można powiedzieć to otwarcie: bez ich pomocy nasza reprezentacja wróciłaby pewnie bez medalu i uboższa o wiele sportowych i estetycznych wzruszeń. Uczestnicy zawodów oprócz utytułowanych przeciwników walczyli też z wysokimi temperaturami i niebywałą wprost wilgotnością. Te trudne warunki sprawiały, że już po kilku minutach przebywania na korcie z dziennikarzy-tenisistów dosłownie się lało. Szybko stało się sprawą oczywistą, że w takich okolicznościach przyrody nieco większe szanse na korcie mają Słoweńcy, Włosi, a nawet Bułgarzy, którzy po czerwonej mączce ruszali się jakby bardziej rześko niż inne nacje. Pogoda nie miała jednak znaczenia dla Joli Budzowskiej z Krakowa (z wykształcenia prawniczka, publikuje w pismach dla palestry), która po udanych dla niej rozgrywkach w grupach weszła do strefy medalowe. Ostatecznie musiała zadowolić się medalem brązowym, co w doborowej stawce tenisistek należy uznać za duży sukces. Jola nie kryła radości i satysfakcji. -W tenisa gram średnio raz w tygodniu. Nie liczyłam, że zajdę tu tak daleko – skromnie mówiła o sobie Jola. Drugi medal dla Polski zdobyła para: Anna Ruszczak (Coca-Cola HBC Polska) i Rafał Jaworski (Dom Mediowy Intermedia). W mocno obsadzonej kategorii gier mieszanych ogrywali kolejne pary i zatrzymali się dopiero na mocnym mikście rosyjskim: Sofia Avakova i Maxim Davydov.
-Mam sto procent skuteczności. To moje drugie mistrzostwa świata i drugi medal – brylował na bankiecie kończącym mistrzostwa Rafał Jaworski, który przed rokiem, w Pradze, został wicemistrzem świata. W Portoroż tytułu nie obronił. Musiał uznać wyższość gracza z Włoch.
Poziom ciągle rośnie
Przegrywali też raz za razem inni polscy dziennikarze. Jedynym usprawiedliwieniem dla nich może być to, że poziom dziennikarskiego championatu z roku na rok systematycznie się podnosi. Poszczególne ekipy przywożą tenisistów, którzy jeszcze niedawno regularnie trenowali w klubach. Pytani o miejsce pracy, powinno powiedzieć: kort, bo wielu z nich co tydzień startuje w turniejach czy nawet narodowych ligach. Ich obecność na zawodach dla dziennikarzy zaskakuje, ale jest możliwa, bo pozwalają na to dość liberalne przepisy dziennikarskiego stowarzyszenia AITJ, które organizuje od lat mistrzostwa świata i ambicje poszczególnych ekip, które nie chcą być ciągle chłopcem do bicia i marzą o wygrywaniu. Czy w tym kierunku pójdzie też nasza reprezentacja? Czas pokaże. Następne zawody już za rok w Warnie, a obecny na mistrzostwach red. Karol Stopa (zagrał w miksta) celnie zauważył, że choćby w redakcji Eurosportu można by bez trudu znaleźć niejednego dziennikarza, która dobrze wie, jak trzyma się tenisową rakietę.
Do zobaczenia w Słowenii
Organizatorzy starali się jak tylko mogli, żeby uczestnicy mistrzostw wywieźli miłe wspomnienia. Urokliwe miejsce, dobre jedzenie ( może trochę za często serwowano smażone sardynki), miejscowe trunki (godne uwagi wina Koper) i podróż statkiem wzdłuż wybrzeża na długo zapadną wszystkim gościom Portoroż w pamięci. I być może stanie się tak, jak chciał tego obecny podczas ceremonii zakończenia mistrzostw premier Słowenii Janez Jansa, że jeszcze nie raz odwiedzimy ten urokliwy kraj nad Adriatykiem. Jeżeli będziecie się tam wybierać nie zapomnijcie o rakiecie tenisowej. Kortów i dobrej pogody jest tam zawsze pod dostatkiem!
Tomasz Barański