Slalom na wulkanie
Category : Wydarzenia
Alpejczycy z Mediów w tym roku szusowali w Pieninach, a właściwie na położonej pomiędzy Gorcami i Pieninami górze Wdżar. Nasze zgrupowanie narciarskie, tradycyjnie zorganizowane przy prowadzonych przez Janusza Zielonackiego Amatorskich Mistrzostwach Polski w Narciarstwie Alpejskim, Biegowym i Snowboardzie Family Cup, trwało od wtorku 1 marca do niedzieli 6 marca.
Gościliśmy już po raz drugi w Stacji Narciarskiej Czorsztyn- Ski w Kluszkowcach, której szefem jest Mariusz Staszel, znakomity narciarz, były trener kadry narciarskiej polskich alpejczyków, a obecnie dyrektor ds. zawodów i utrzymania tras. Punktem kulminacyjnym zgrupowania był Slalom Gigant; w tym roku startowaliśmy wspólnie z zawodnikami Family Cup.
Start w slalomie poprzedziły codzienne jazdy. Wszystko sprzyjało treningom: sypki śnieg pod nartami, „lampa”, czyli – wspaniałe wiosenne słońce w dzień i – dla amatorów szusów pod gwiazdami – oświetlone stoki wieczorem, doskonale przygotowane i sztucznie dośnieżane trasy zjazdowe.
Góra Wdżar (767 m n.p.m.) o charakterystycznym stożkowatym kształcie, jest pochodzenia wulkanicznego. Jest gdzie jeździć na tym „wulkanie”. Można powiedzieć, że Wdżar zagospodarowano niemal w stu procentach; są tu m.in. trzy trasy niebieskie; jedna licząca 1200 metrów, druga – 500 metrowa i trzecia licząca 460 metrów; dwie trasy czerwone: jedna o długości 1000 metrów i tzw. Nowa – naprawdę znakomita – również 1000-metrowa.
„Startujemy wszyscy” – jak zwykle zachęcał do udziału w slalomie nasz wiceprezes Janusz Zielonacki, a wtórował mu prezes klubu Wojtek Kaźmierczak. Nie wszyscy wprawdzie wystartowali w slalomie, ale ci, którzy to uczynili, slalom ukończyli. Wśród pań najszybsza była Grażyna Cholewińska, drugie miejsce zajęła Agata Kaźmierczak, a trzecie – Inka Wieczeńska. Wśród panów najszybciej przemknął między bramkami Adam Suska, drugą lokatę zdobył Kazimierz Kajak a trzecie miejsce wywalczył Sławek Cholewiński.
W Kluszkowcach pojawił się też jeden z naszych najlepszych tenisistów Tomek Barański, choć w slalomie tym razem nie startował, to z wielkim sercem przykładał się do nart. Uwaga panowie w przyszłych sezonach, gdy Tomek stanie na starcie!
A poza tym było – jak zawsze – bardzo sympatycznie. Sławek Cholewiński wzbudzał zainteresowanie niekonwencjonalnym designem swoich nart – bladoróżowe deski w kwiaty (wylosowane w ubiegłorocznej tomboli w Wierchomli) wywoływały komentarze mniej odpornych na ekstrawagancje, w rodzaju „Sławek musisz coś z tym zrobić”, ale były też cytaty z piosenki „If you go to San Francisco, you should wear some flowers in your hair” („Jeśli jedziesz do San Francisco, musisz wpiąć we włosy kwiaty”). Generalnie jednak nasz hippis z Kluszkowiec na swoich „kwiatkach” wjechał na pudło i zdobył puchar.
Po nartach miło integrowaliśmy się podczas wieczoru w pobliskiej knajpce „Korpałówka” przy świetnej kolacji i góralskiej muzyce. Tańce też były, choć niekonieczne góralskie. Małgosia Woźniak tańcząc skocznego oberka – popularnego raczej na Mazowszu – w parze ze Sławkiem Cholewińskim wywalczyła sobie tytuł Miss Gracji, który ugruntowała podczas slalomu, kiedy wdzięcznym machaniem ręki pozdrawiała sędziów rozstawionych na trasie.
Po zawodach w piątkowy wieczór spotkaliśmy się „Pod wulkanem” na równie dobrej kolacji z winem i góralskimi „konkretnymi” napojami.
Tam zwycięzcom wręczono puchary, a Mariusz Staszel przedstawił projekty rozbudowy stacji narciarskiej, która chce być atrakcyjna dla całych rodzin. Nam bardzo spodobał się pomysł urządzenia przedszkola, bo – jak powiedział Staszel – dzieci na nartach dobrze się bawią przez godzinę, najwyżej dwie, a potem się nudzą. Dla nich więc będą zorganizowane zajęcia w przedszkolu, by rodzice mogli jeździć na nartach.
Emocje wieczoru rozpaliła tradycyjna tombola. Ale, kiedy Hubert Kwinta i Zbyszek Iciaszek zaśpiewali „Ale to już było…”
z pewną nostalgią stwierdziliśmy, że nasze zgrupowanie dobiega końca. Jednak, jak zapowiada Janusz Zielonacki następny slalom-gigant w Czarnej Górze.