Mikstowa sielanka w Grębiszewie
Category : Wydarzenia
Podobnie, jak w ubiegłych latach, w wakacyjnym nastroju, na kortach położonych pośród łąk i pól Mazowsza w niedzielę 21 sierpnia rywalizowały rodzinne miksty. Turniej w Grębiszewie – wsi odległej niespełna 40 km od Warszawy – stał się już tradycją w życiu naszego Klubu.
Organizatorami spotkań są Sandra i Zbyszek Chmielewscy, którzy przed laty zainicjowali zawody, mając na myśli małżeńskie deble. Z czasem pojęcie „rodzinne” zyskało szerszy wymiar i dopuszczone zostały pary, które łączy np praca zawodowa. Zdarza się też, że w szczególnych okolicznościach Sandra kojarzy pary, oczywiście tylko na potrzeby turnieju.
Bywalcy turnieju w Grębiszewie z dystansem odnoszą się do własnych ambicji i walki o sukces za wszelką cenę, ale emocje sportowe, rywalizacja i dążenie do zwycięstwa są nie mniejsze niż na mistrzostwach. Jest to też znakomita okazja do towarzyskiego spotkania. Klubowi przyjaciele Sandry i Zbyszka lubią tam przyjeżdżać.
Trzy korty, usytuowane w na terenie ośrodka hotelowo-konferencyjnego, zachęcają do rozgrywek. Za ogrodzeniem już tylko las. Właściciel, pan Kazimierz Parasiewicz zawsze serdecznie przyjmuje uczestników turnieju. Z rozmachem prawdziwego biznesmena z roku na rok rozbudowuje swój obiekt, z coraz bogatszą infrastrukturą i ofertą dla gości. Atrakcyjny, obszerny teren rekreacyjny, z dala od zgiełku miasta, z farmą zwierząt cieszy się powodzeniem.
Tegoroczny turniej rozgrywał się w dwóch odsłonach. Planowany na ostatni weekend lipca miał tylko swoją inaugurację. Deszcz nie pozwolił wtedy na dalszy bieg zawodów, które zakończyły się … obiadem. Druga tura, w niedzielę 21 sierpnia, przebiegała już przy pięknej słonecznej pogodzie. Przekładane terminy spowodowały, że nie wszystkie zgłoszone wcześniej pary mogły przybyć. Nie zawiedli Ewa i Wiktor Osiatyńscy, Ania i Andrzej Bernatowie, Grażynka i Sławek Cholewińscy. Małgosia Barucka i Andrzej Siezieniewski reprezentowali rodzinę radiową, ale głównymi bohaterami byli gospodarze turnieju Sandra i Zbyszek, którzy sami biorąc udział w meczach, znakomicie wywiązali się z roli organizatorów.
Dołożyli oni wielu starań, aby sportowa zabawa, połączona z towarzyskim spotkaniem przebiegała w serdecznej atmosferze. W tej sielankowej aurze toczyły się poważne mecze, rozgrywane piłkami Prince, dostarczonymi przez Zarząd naszego klubu.
Zwyczajowo, niektórzy zawodnicy skarżyli się na początku na różne swoje niedyspozycje i kontuzje, ale gdy stawali do walki odnajdywali jakby nadprzyrodzone siły. Wiktor, opatulony nakolannikami i opaskami ochronnymi, wyglądał groźnie już w momencie wyjścia na kort, jednak respekt przeciwników wzbudzały jego skuteczne akcje przy siatce. Ewa, jak zwykle opanowana, znakomicie wspierała strategię partnera.
Ciekawą i godna podziwu postawę zaprezentował Andrzej B., który z właściwym sobie poczuciem humoru i dystansem do aktualnej dyspozycji fizycznej usypiał czujność rywali. Tymczasem z godziny na godzinę wykazywał coraz większą sprawność i precyzję, aby pod koniec dnia osiągnąć znakomitą formę.
Rozgrywane mecze były pełne emocji, ale też dodatkowych efektów „dźwiękowych”. Gdy wszyscy zawodnicy z zaangażowaniem walczyli o każdą piłkę, pomiędzy gemami docierały do nich biesiadne rytmy z okolicznościowej imprezy, odbywającej się w miejscowym hotelu.
Był też czas na odpoczynek. Sprzyjał temu stół na świeżym powietrzu z przekąskami, stanowiącymi własny wkład uczestników do zawodów. Furorę zrobił ogromy, 7-kilogramowy melon, przywieziony przez Ewę z Tallina (ale pochodzący z Pakistanu). Był pyszny i soczysty.
W przerwach między meczami odbywały się także towarzyskie rozmowy i filozoficzne dyskusje z przymrużeniem oka. Spokój i urok natury sprzyjał relaksowi. Ania zachwycała się stogami na polach, kobietami grabiącymi siano, żółto kwitnącą nawłocią – obrazkami jak z Chełmońskiego, a Grażynka rozważała możliwość rozstawienia sztalug i przeniesienia malowniczych widoków na swoje płótna.
Warto też wspomnieć o fotogalerii Zbyszka. Na ogrodzeniu kortu umieścił on na czas turnieju wybrane ze swoich zbiorów dokumentalne zdjęcia dawnych tenisistów i tenisistek sprzed kilkudziesięciu lat. Ta ekspozycja wzbudzała zainteresowanie nie tylko zawodników.
Mikstowy turniej zakończył się wieczorem. Były piękne puchary od Zarządu i symboliczne nagrody, ufundowane przez uczestników: książki, płyty.
Na pożegnanie wszyscy wyrazili nadzieję, że spotkamy się za rok. A może wcześniej? Może jeszcze tej jesieni.
Zwycięzcy:
I miejsce: Małgorzata Barucka i Andrzej Siezieniewski
II miejsce: Ewa Woydyłło i Wiktor Osiatyński
III Miejsce: Grażyna i Sławek Cholewińscy
Z tenisowym pozdrowieniem
Małgorzata Barucka